Czemu znowu to robię? Muszę codziennie zachowywać się jak obca? Czy coś jest ze mną nie tak? Jestem chora? Czym zawiniłam?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Pochylając się nad sedesem, usiłowałam zwymiotować posiłek, do którego zostałam zmuszona przez rodzinę pół godziny temu. Dwa palce. Szum. Ślina, pot i łzy. Dużo łez. Zero wymiotów. Nie umiem. Trzysta dziewiętnaście kcal na kolację. K O L A C J Ę. O trzysta dziewiętnaście za dużo.
,,Ty gruba świnio. Dokładaj trzeci.", podpowiadał umysł. Dołożyłam, jednak jedynie się zakrztusiłam. Więcej śliny, potu i łez.
,,Po prostu zjedz", mówili. Czy oni nie mogą zrozumieć, że... nie potrafię?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Pochylając się nad sedesem, usiłowałam zwymiotować posiłek, do którego zostałam zmuszona przez rodzinę pół godziny temu. Dwa palce. Szum. Ślina, pot i łzy. Dużo łez. Zero wymiotów. Nie umiem. Trzysta dziewiętnaście kcal na kolację. K O L A C J Ę. O trzysta dziewiętnaście za dużo.
,,Ty gruba świnio. Dokładaj trzeci.", podpowiadał umysł. Dołożyłam, jednak jedynie się zakrztusiłam. Więcej śliny, potu i łez.
,,Po prostu zjedz", mówili. Czy oni nie mogą zrozumieć, że... nie potrafię?
Dzisiaj jest pierwszy września, tuż po zakończeniu roku. Na imię mi Haruka Akemi. Zaczęłam pierwszą klasę liceum, profil humanistyczny, klasa pierwsza "C". Jestem anorektyczką. Mam to w papierach. Mierzę sto siedemdziesiąt trzy centymetry, ważę czterdzieści sześć i sześć kilogramów. A przynajmniej tyle ważyłam trzy dni temu. Teraz... nie wiem. Boję się wejść na wagę. Boję się, że zobaczę więcej.
Wstałam znad kibla i chwiejnym krokiem poszłam do kuchni. Rodzina już wyszła. Prędko zagotowałam wodę, nalałam do kubka i nasypałam sól. Dużo soli. Gdy już więcej wmieszać się nie dało, wzięłam kubek do łazienki i z powrotem uklękłam. Patrzyłam chwilę na niego z zaciętą miną i zmarszczyłam brwi.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Głęboki wdech. Szybko wypiłam łyk tej wody. Po chwili już wymiotowałam.
Wstałam znad kibla i chwiejnym krokiem poszłam do kuchni. Rodzina już wyszła. Prędko zagotowałam wodę, nalałam do kubka i nasypałam sól. Dużo soli. Gdy już więcej wmieszać się nie dało, wzięłam kubek do łazienki i z powrotem uklękłam. Patrzyłam chwilę na niego z zaciętą miną i zmarszczyłam brwi.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Głęboki wdech. Szybko wypiłam łyk tej wody. Po chwili już wymiotowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz